22 września 2012

Dzień V

Dzisiaj szybka notka, właściwie o niczym.


Rolety antywłamaniowe to zło- zaciągasz takie, budzisz się o 6 rano, bo przecież jeszcze ciemno, patrzysz na zegarek, a tu 11! Dobrze mi się spało, ale to chyba zasługa niewielkiej ilości wina wypitego wczoraj. Prosto spod San Sebastian- do jednej ze współlokatorek przyjechał kolega i przywiózł wino, właśnie z jego rodzinnej miejscowości. Całkiem niezłe. Do tego gulasz- mniam.

Miałem jechać dzisiaj na Woodstock Galicia, ale zrezygnowałem, musiałbym spędzić całą noc poza miastem z Galicyjczykami, którzy nie chcą mówić po hiszpańsku... No, i pogoda brzydko się zapowiada, mam wrażenie, że słyszałem też grzmot.

Swoją drogą, skoro już przy wodzie jesteśmy. Szedłem wczoraj po starówce, gdzie pełno restauracji z owocami morza. Jakże szkoda mi się zrobiło tych wszystkich homarów i krabów, gdy mijałem takie oto akwaria:



Jak mówiłem- nie potrafię robić zdjęć, tym bardziej zabrudzonym akwariom i zwierzętom gnieżdżącym się w nich. Gdybym miał sobie takiego kraba wybrać i powiedzieć "tego macie mi przyrządzić", to na pewno bym tak nie zrobił. Może to taka hipokryzja, ale wolę widzieć, że mięso od początku naszej "znajomości" jest martwe, a nie zabijane na moich oczach.

Na Starym Mieście, tuż przy Katedrze stoi dwóch św. Jakubów, którzy ochoczo pozują do zdjęć z turystami:


Chciałem też machnąć fotkę panu grającemu na dudach, ale jak zorientował się, że skierowałem aparat w jego stronę (stałem dość daleko), to chamsko zasłonił twarz. No z czymś takim to się jeszcze nie spotkałem.

Aha, zza okna słychać jakieś śmiechy i krzyki, czyżby sąsiedzi kierowali się w stronę jakiegoś pubu? Ja też dzisiaj gdzieś wyskoczę, jeśli mi się uda. Tymczasem kończę.
Do jutra, prawdopodobnie.

1 komentarz: