18 września 2012

Dzień I

Witajcie!

To mój pierwszy post, a bloga dedykuję znajomym, którzy chcą się dowiedzieć, co u mnie słychać. Jednakże, mam nadzieję, że od czasu do czasu wpadnie tu ktoś przypadkowy, więc w kwestii przedmowy- nazywam się Dawid, normalnie studiuję w Gdańsku, a dzisiaj przyjechałem do Santiago de Compostela. Nie, nie na pielgrzymkę- na erasmusa.

Długo myślałem nad wszystkim- nad sensem prowadzenia tego bloga, nad jego tytułem, czy o czym ma być pierwsza notka- a wiadomo, zawsze najtrudniej jest zacząć. Cóż- ten blog nie będzie o kulturze Hiszpanii, czy Galicji jako-takiej. Będzie o moim pobycie tutaj- przygotujcie się więc na 4 miesiące notek. Ze zdjęciami. Chcę po prostu udokumentować tę przygodę w trochę lepszy sposób, niż samymi zdjęciami.

Możemy zaczynać? Gotowi? Ok.

Jak się tu znalazłem? O 17.15 wyleciałem samolotem z Modlina, żeby po 3h wylądować w Barcelonie i przygotować się do prawie dziesięciogodzinnego oczekiwania na przesiadkę, bo lot do samego Santiago miałem o 5.55. Bardzo dobrze się złożyło i spotkałem parę Polaków- pozdrawiam Was, Alku i Paulino ;) Potem dołączył się jeszcze jeden jegomość ze stolicy- tak we czwórkę czekaliśmy na swoje loty.

Na lotnisku w Santiago byłem koło 8, skąd odebrał mnie Hiszpan-tubylec z którym mam tu mieszkać. Koło 9-tej byliśmy już w mieszkaniu. Uznałem, że nie opłaca mi się spać, przecież zdrzemnąłem się w Barcelonie i w samolocie- poszedłem pozałatwiać pierwsze formalności związane z przyjazdem- musiałem odwiedzić tutejsze Biuro Wymiany Zagranicznej.

Złym pomysłem (albo wręcz przeciwnie, bardzo dobrym) było wyjście samemu- skręciłem w złe ulice i wylądowałem w zupełnie innej części miasta, niż powinienem był. Na szczęście spotkałem dwóch mieszkańców Santiago, którzy wskazali mi drogę. Chyba im się mnie bardzo szkoda zrobiło, bo jak już odszedłem, zaczęli za mną biec i zaproponowali podwózkę- nie powiem, strasznie miłe z ich strony.

I tak pozałatwiałem wszystkie formalności na dzisiaj, dostałem koszulkę uniwersytetu i w ogóle. Postanowiłem trochę połazić, porobić zdjęć. Na przykład takiej urokliwej uliczce:

Niestety, nie mam profesjonalnego aparatu, na fotografowaniu też nie znam się w ogóle, ale będę wrzucał od czasu do czasu jakieś fotki, ot tak. Czasem z podpisem, czasem bez. Fotki można powiększyć po prostu w nie klikając.

Pobłądziłem trochę po starówce- już teraz wiem, że jest śliczna. I ma swój klimacik. Tutaj zdjęcie małej restauracyjki, gdzie ludzie wcinają sobie to, co zamówili, siedząc na skrzynkach:



 Mógłbym długo tak łazić, ale uznałem, że zrobiłem się głodny i najlepiej będzie wrócić do mieszkania. Cyknąłem jeszcze taki widoczek:



Po czym wróciłem do siebie.

Pierwszy dzień bardzo na plus: ludzie otwarci, ja będąc dobrym obcokrajowcem- pytam, czy ktoś mówi po angielsku, a jak nie, to sam staram się dukać po hiszpańsku. Pewnie komicznie to wygląda, ale mam nadzieję na poprawę.

Jutro kolejny krok formalności, a ja kończę tutaj i przepraszam za taką ścianę tekstu w pierwszej notce. Obiecuję więcej zdjęć następnym razem!

6 komentarzy:

  1. Myślałam że Erasmus to rok, a nie pół, ale i tak Ci zazdroszcze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie z tym bywa- ja jadę na semestr, bo nie mogę zostać tutaj i napisać licencjatu. Muszę wrócić do Polszy :P

      Usuń
  2. Świetny pomysł Dawid! Liczę na informacje - co warto zobaczyć - mam nadzieję na wyjazd w przyszłe wakacje :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię to i czekam na więcej zdjęć braciszku :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokaż koszulkę! I czekam na milion zdjęć zabytków. Zwiedzaj :D

    OdpowiedzUsuń
  5. swietny pomysl z tym blogiem;) buziaki z hiszpanii rowniez;* adosci;)

    OdpowiedzUsuń